Blanton’s Gold Edition Single Barrel
Blanton’s Gold EditionM Single Barrel Bourbon |
Celowo nie wymieniłem konkretnej butelki, bo wypada w tym miejscu wyjaśnić jedną rzecz. Otóż na plakacie reklamowym i broszurze jak znalazła się przed każdym uczestnikiem degustacji widniała nazwa Blanton’s Orginal Single Barrel. Zdjęcie obok opisu przedstawiło butelkę Blanton’s Gold Edition. Zagadka rozwiązał się w chwili gdy prowadzący sięgnął po kulistą butelkę z korkiem. Oto nadarzyła się okazja spróbowania najleszego z najlepszych Blantnton’ów – złotego.
Bourobn Blanton’s Gold Edition
Blanton’s jako pierwszy wcielił w życie idee single barrel czyli bourbona wywodzącego się z jednej beczki. Wieść głosi, że to nikt inny jak Albert B. Blanton lata temu przed pierwszą butelką przelaną z beczki zapoczątkował selekcjonowanie i serwowanie swoim gościom trunku pochodzącego z jednego źródła. Rozpoczął on pracę w rodzinnej gorzelni w 1897 r. Jego pasja do bourbona nie tylko pozwala mu piąć się po szczeblach kariery, ale sprawia też, że w latach 30 XX wieku destylarnia przeżywa prawdziwy rozkwit i odnosi sukcesy aż do czasu jego przejścia na emeryturę w 1952 r.
On też zaprojektował legendarny magazyn H, który wyróżnia się metalowym pokryciem. To z niego wybierane są beczki do Blanton’s bourbon. Albert B. Blanton zatrudnił w 1949 kolejną legendę w świecie amerykańskiej whiskey – Elmera T. Lee. Jeden z najznamienitszych mistrzów destylacji w dziejach bourbona, krótko przed swoją emeryturą postanowił stworzyć nową, wyjątkową markę w świecie Kentucky Straight Bourbon Whiskey.
W 1984 roku mistrz Elmer T. Lee w destylarni Buffalo Trace zapoczątkował z sukcesem serię single barrel. Dziś już świętej pamięci, po przejściu na emeryturę nazywany przez długie lata Master Distiller Emeritus osobiście wybierał beczki do złotej edycji Blanton’s Bourbon. Jako jeden z niewielu żyjących jeszcze mistrzów destylacji doczekał się bourbona o własnym imieniu i nazwisku.
Jak smakuje Bourobn Blanton’s Gold Edition?
Kieliszki do degustacji whisky |
Po degustacji szkockich whisky typu blended, torfowych single malt muszę powiedzieć, że był jak ukojenie dla kubków smakowych, duszy i ciała. Niczym potwierdzenie biblijnej zasady, że co najlepsze podaje się na końcu. Nie tylko deser, choć mocno wyczuwalna wanilia, maślane ciastko, które przełamuje toffi na bazie wyrazistego karmelu. To wszystko finiszuje posmakiem dymu, choć słodkość pozostaje przyjemnie do końca.
Barwa trunku mocno bursztynowa, wyrazista, już w butelce pozwala wyróżnić się złotym napisom. W kieliszku oleistość, poruszona spływa z wolna po ściankach szkła. Nie wątpliwie klasa sama w sobie, od chwili odkorkowania, po rozlanie i powolną degustowanie łyku po łyku. Znakiem tego, że o bourbonach wiem jeszcze tak nie wiele. To co doskonałe ciągle przede mną. Bourobn Blanton’s Gold Edition to kolejny z etapów na drodze do poszukiwania doskonałości. Zdecydowany godny swego złotego blasku.
Degustacja whisky w Folwarku Stara Winiarnia
Degustacja whisky w Folwarku Stara Winiarnia |
Nim przyszło mi spróbować przedstawiciela USA w trakcie degustacji whisky zebranych poczęstowano:
- Whisky Nomad Outland Whisky Finished In Sherry Casks
Na początek bardzo neutralny trunek, zaskakująco słodki i przyjazny, na co wpływ ma za pewnie wykorzystanie beczek po sherry. Osobiście kojarzący mi się z irlandzkim Jamesonem. Gdy wróciłem do kieliszka z whisky Nomad po Blanton’s wyraźnie wyczuwalne na finiszu pojawiły się orzechy włoskie.
- Whisky White & Mackay 13 Years Old
Pomimo leżakowania w beczkach po bourbonie, a później sherry, whisky o małym charakterze. Mniej przyjazna niż Nomad, przez co może wydawać się bardziej wyjątkowa. Nie zrobiła jednak na mnie żadnego wrażenia, potwierdzając, że blended to zdecydowanie najmniej zachęcająca whisky z wszystkich rodzajów na świecie.
- Whisky Jura 12 YO Origin Malt Scotch Whisky
Nie potrafię wskazać jej wyjątkowych cech choćby z uwagi na pamięć o Singleton czy Glenmorangie. Pewnie ktoś skrzywi się na ten fakt, mając w rękawie pełno argumentów broniących wyspową whisky. Mnie nie urzekło w niej nic, czego spodziewałbym się po single malt, zaznaczając jednocześnie, że daleki jestem w tym momencie od uprzedzeń.
- Whisky Glen Moray Elgin Classic Peated Single Malt
Gdy poproszono aby wskazał, z pominięciem oczywistego bourbona najlepszą whisky oczywistym dla mnie było, że będzie to zdecydowanie odstająca od wszystkich whisky Glen Moray. Ona spełniła moje nieśmiałe oczekiwania względem degustacji. Nie sugerowałbym się, że leżakowana była w beczkach po bourbonie. Kiedy rozlano ją do kieliszków, po pierwszym łyku ktoś zebranych wyjął mi z ust skojarzenie – finisz o zapachu środka czyszczącego lizol. Prymitywne skojarzenie, ale niewątpliwie bardzo intrygująca whisky. Do samego końca.
Przyznam szczerze, że w trakcie degustacji spodziewałem się zdecydowanie większego grona przedstawicieli single malt. Whisky tego typu wydaje się być odpowiednikiem popularności wina wytrawnego, o którym swoją drogą dużo można dowiedzieć się od prowadzącego, który niewątpliwie zdecydowanie lepiej czuje się wśród winorośli niż magazynów pełnych beczek destylatu.